Zaczyna to wyglądać jak regularna bitwa o prawdę, tyle że redakcje i media, a także pojedynczy dziennikarze, stoją w niej po stronie zła.
Pozwólcie, że nazwę to wprost. Kiedy jakaś redakcja bierze pieniądze od polityków, a później pisze peany na ich cześć i nie pozwala swoim dziennikarzom ich krytykować - to jest przekupstwo. W takiej sytuacji ta redakcja i wszyscy jej dziennikarze tracą wiarygodność, bo w oczywisty sposób ich działania stają się podporządkowane interesom polityków, od których biorą pieniądze, a nie interesom odbiorców.
To klasyczny konflikt interesów: nie możesz brać pieniędzy od kogoś, kogo kontrolowanie jest twoim obowiązkiem.
W takich właśnie sytuacjach sędziowie wyłączają się z orzekania - gdy rozprawa dotyczy ich dobrego znajomego, członka rodziny lub przyjaciela, bo wiedzą, że nie będą w stanie zachować obiektywizmu.
Redakcja, która robi takie rzeczy, z premedytacją kłamie, tak jak kłamią politycy, którzy w porozumieniu z nią oszukują wyborców. W istocie obie te grupy: politycy i skorumpowanie dziennikarze działają wówczas w zmowie przeciw obywatelom.
Czytelnicy i widzowie mojego kanału YouTube często pytają jak to możliwe, że największe afery trwają w Polsce trzy dni, że media nie kontynuują mówienia o nich, aż do rozwiązania sprawy, tylko pozwalają im umrzeć śmiercią naturalną. Że największe redakcje i dziennikarze dziwnie nabierają wody w usta, gdy trzeba jednoznacznie skrytykować jawne przestępstwa prorosyjskich, autorytarnych polityków, mało tego – zapraszają ich do programów i pozwalają szerzyć dezinformacyjne tezy.
Najgorsze jest to, że zła reputacja medialno-politycznej ośmiornicy oplatającej Polskę dotyka uczciwych dziennikarzy, których jest wielu. Tych od lat walczących o przywrócenie w Polsce rządów prawa, którzy za rządów PiS mówili prawdę, narażając się na szykany.
Ale w końcu tak właśnie działa dezinformacja: wytwarzając chaos i mieszając prawdę z kłamstwem tak, żeby już nikt w niczym nie umiał się połapać i żeby nikt nikomu nie wierzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz